Otóż tytuł posta jest w cudzysłowie, bo moje przygotowania wyglądają tak, że nawet nie zaczęłam. Wyjeżdżam za 17 dni a nie mam walizki. Nic nie mam. Prezentów też nie mam. Jestem tak bardzo nieogarnięta, że aż żal dupę ściska. Kiedy idę do pracy na 15 i kończę po 21 to mam dzień wyjęty z życia- nie nie potrafię wtedy załatwić. Za to kupiłam sobie "
Hiszpański raz a dobrze", mam też pożyczony przewodnik po Hiszpanii, ale szczerze powiedziawszy to za ciekawy on nie jest (forma w jakiej jest napisany jest beznadziejna).
Codziennie piszę z hostką. Uwielbiam ją. Szkoda, że dzieci nie są takie rozmowne- są wręcz niesamowicie nieśmiałe (przy czym bardzo urocze).
 |
Ja i beznadziejny przewodnik pozdrawiamy! |
haha znam ten stan nieogarnięcia :D A na ile lecisz?
OdpowiedzUsuńTen stan jest najgorszy! na 10 miesięcy :D
UsuńNo to cieszę się, że założyłaś nowego bloga. Dodane i będę czytać posty! :))
OdpowiedzUsuńna 10 miesięcy aż? ale czadowo :D
OdpowiedzUsuńA powiedz mi - rozmawiasz po hiszpańsku, czy tylko same podstawy?
Ja leciałam do Włoch i moje dziewczynki w ogóle nie mówiły po ang, a ja po włosku. Jednak, po niecałym miesiąciu miałyśmy już swoje Esperanto i bardzo to umocniło relacje z dzieciaczkami. W Twoim przypadku zapewne też tak będzie :*
Ja mówię po angielsku i hostka też- była na wymianie studenckiej w stanach przez rok a teraz pracuje w amerykańskiej firmie. Starsza dziewczynka (7) i chłopiec (5) mówią i rozumieją angielski, najmłodsza (4) rozumie sporo ale wstydzi się mówić. Dzieci chodzą do dwujęzycznej szkoły i mają połowę lekcji w języku angielskim. Myślę, że jakoś się dotrzemy jak już się poznamy :D Hiszpańskiego prawie nie znam, ale Elena mi mówiła że dzieci bardzo chcą mnie nauczyć i że ona też mi pomoże.
Usuń